czwartek, 19 czerwca 2014

Maceraty- część 2 efekt końcowy.


Witam :)




Tym, którzy cierpliwie czekali, po mej długiej nieobecności postaram się dziś pokazać gotowe maceraty, których sposób wykonania znajdziecie  TUTAJ
Efekty oczekiwania okazały się następujące:



Macerat, który wyszedł najlepiej i jest najczęściej przeze mnie stosowany jako półprodukt został otrzymany z nagietka - pojemność to 100 ml. Jest dosyć mocny, o czym świadczy jego intensywny kolor.





Tak wygląda z bliska 



Kolejny macerat, który zdecydowanie spełnia swoją rolę i świetnie wyszedł, pochodzi z morszczynu. Jego kolor określiłabym jako brązowo-zielony.





Tak wygląda z bliska


Macerat, z którego jestem mniej zadowolona pochodzi z bratka. Stosuję go punktowo na krostki, i dodaję do masek do włosów lub stanowi on jeden z olejów, kiedy akurat olejuję włosy. Zrobiłam go z myślą o pewnej osobie, ale niestety rozmyśliła się ona, więc postanowiłam zastosować go w swojej pielęgnacji. Kolor jest zbliżony do zielonego.





Wygląd z bliska

Bazą dla ostatniego maceratu były suszone kwiaty hibiskusa. 
Zgodnie z moja koncepcją tego bloga, chcę opisywać również moje wpadki. Taką wpadką czy też kompletnie nieprzemyślanym pomysłem okazał się ten wyciąg olejowy. To po prostu nie mogło się udać. Nie wiem, co wówczas strzeliło mi do głowy, miałam chyba totalne zaćmienie umysłu, że próbowałam zrobić wyciąg olejowy z rośliny, która zawiera dużą dawkę witaminy C rozpuszczalnej przecież w wodzie. Głupia ja! :D zapach słonecznikowego oleju bazowego pozostał, sam olej zmienił barwę na jaśniejszą, zaś co z tym fantem zrobić? Nie lubię marnować półproduktów, dlatego stwierdziłam, że albo wykorzystam ten olej w jakiejś oliwce, albo stanie się on olejem bazowym w planowanych od dawna perfumach w olejku. Zrobiłam więc takie perfumy, których przepis jest banalnie prosty i wiecie co?  To był strzał w 10! Po zużyciu perfum, które już zrobiłam, postaram się napisać posta o ich otrzymywaniu.
  




Wpadka z bliska :D

Na zdjęciach przedstawiam przelane przez gazę maceraty, do których została dodana witamina E. Wyciągi olejowe stoją w suchym, ciemnym i chłodnym miejscu, oprócz hibiskusowego w buteleczkach szklanych.

Jak na pierwszy raz uważam, że wyszło nieźle, właśnie robię drugą porcję: ponownie z nagietka i nowy z marchwi, który ma być składnikiem balsamu utrwalającego opaleniznę. 



Pozdrawiam! 
Aquavitae

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz